wpis-2.jpg

Nie pamiętam już początków czasu, gdy przestałem jeść śniadania w okolicznościach tzw domowych.
Wyrobienie sobie porannego trybu walki i ucieczki, osaczenia i szybkiej gotowości do obrony w najbardziej dla mnie bezbronnym okresie dnia..
Tylko kawa.
Śniadania jadłem tylko w hotelach, w podróży. Będąc obcym dla środowiska, byłem bezpieczny.
..
Nadal pozwalam sobie odpuszczać ten posiłek, ilekroć mój wewnętrzny partyzant podnosi alarm.
..
Przyłapałem się na tym, jak popędzam mojego młodszego syna, gdy on zjada swoje ulubione śniadanko w porannym, flegmatycznym roztargnieniu.
Jak błyskawica, przez moje wspomnienia przeleciał obraz z czasu, gdy zimowym porankiem, mój starszy syn, będący owczas jeszcze dzieckiem, milcząco zjadał swój stres wraz z miską ulubionych płatków.
Kiedy już wypłakałem flaki, usiadłem rano i postanowiłem, że celowo spóźnimy się do przedszkola. Za to jedzenie będzie święte, okraszone dowcipami i długim, zachwyconym patrzeniem, jak obywatel przeżuwa i decyduje spokojnie w jakiej kolejności co zje.
..
Ja dziś tylko kawa. Partyzant też człowiek.
..
Daję sobie czas.
..
Ps. Ogarnij kombo KINTSUGI. Kilka postów niżej jest o tym film.. (dla czytelników z instagrama – post znajdziesz na moim fb)

Znak Zapytania